piątek, 1 marca 2013

Szczęście, a nieszczęście - a co do tego ma wiara?

Tak jak obiecałam właśnie wróciłam z tańców i od Was piszę. Na tańcach poczułam się źle, nieszczęśliwa, poczułam się tak jakby wszystkie nieszczęścia się na mnie zwaliły. Na tańcach strasznie zaczęła mnie boleć głowa i nic nie mogłam zrobić. Mówie Wam tak mnie bolała, że choć sto razy tańczyłam, to i tak mi nic nie wychodziło :( Ogólnie to ostatnio mam wszystkiego dosyć, a najbardziej siebie i swoich chumorów, nigdy nie jest spoko, tylko zawsze jest albo głupawka, albo rozpacz. Ale tak ogólnie to nie od dziś jest mi tak źle, tylko że cały czas na różne sposoby... To wszystko zaczęło się już w przedszkolu... Zakochałam się poraz pierwszy, wydawało mi się, że wszystko jest dobrze, że jestem lubiana, ale gdy chodziłam z tymi samymi osobami do podstawówki okazało się, że nie od dziś jestem nielubiana... Tak na prawdę, to dobrze było tylko w żłobku... A może myślę tak tylko dlatego, że tego nie pamiętam? Ale w każdym razie już w przedszkolu relacje zaczynają się komplikować, zaczyna pojawiać się zazdrość i nienawiść, od tamtego czasu kontatkty z ruwieśnikami są bardzo trudne. Nie wiem czemu tak się dzieje, to ja jestem taka zła, czy może inni są źli? Ale co? Jest aż tyle złych osób? Przecież poznałam tyle osób... A może ja poprostu coraz bardziej chcąc akceptacji coraz bardziej pogrążam się udając kogaoś innego? Może czasami zabardzo chcąc zrobić coć dobrze robimy to źle? No cóź przecież życie jest pełne ironii... Penie tak samo jest w tym przypadku, ja chyba zabardzo się staram... Ale to uczucie nieszczęścia nie jest spowodowane tylko tym. Jestem nieszczęśliwa od przedszkola, a to tam zakochałam się poraz pierwszy... Myślę, że ciągnie się za mną pasmo nieudanej miłości. Powód? Za bardzo jej chcę. I tutaj znów życie robi coś na przekur... Ale co do tego wszystkiego ma wiara? No bo przecież Bóg ma nam pomagać i w ogóle... Może momenty smutku to momenty braku wiary, może to kara za nasze złe uczynki? Do myślenia skłania też to, że bez problemu możemy powiedzieć w danej chwili ze sto minusów, problemów, smutków, jednak z plusami mamy o wiele więcej problemów... Ja myślę, że te smutne chwile wynikają z tego, że to co już mamy nam się znudziło i chcemy więcej... Jednak są przecież sytuacje, kiedy człowiek ma na prawdę powód do smutku - śmierć... I co wtedy? Dlaczego spotyka nas takie nieszczęście? A jeżeli musimy już je przeżywać, to dlaczego przynajmniej nie możemy wiedzieć, co dzieje się potem? Dlaczego nie może my zobaczyć nieba? Niestety nasza wiara jest trudna, tymbardziej, że żyjemy takich czasach, gdzie są ogromni kusiciele w postaci ogromnej ilości pięknych i umilających nam czas rzeczy... Mało osób wytrzymałoby tydzień nie włączając telewizora, ani komputera, mało osób chce z tego zrezygnować dla wiary, bo to jest fajniejsze i wygodniejsze... Jak w tych szach wierzyć?