czwartek, 28 lutego 2013

Normalność zadziwia

Dziś miałam najnajnormalnijszy dzień... Ale nie dla mnie. Dla mnie najzwyklejszym dniem jest mnóstwo tańców, a po nich przechadzka po sklepach, szybkie wieczorne odrabianie zadań i kładzenie się o 00:00, ale dziś było inaczej - po lekcjach poszłam do domu odłożyć rzeczy i zafundowałam sobie dwugodzinny spacer, z którego wróciłam o 1670 kcal grubsza, ponieważ na spacerze kupiłam sobie princessę i czekoladę, oczywiście zjadłam wafelek no i jeszcze połowę czekolady... I to wszystko zjadłam po drodze... Niestety jestem jedną z tych osób, których przyjaciółmi są słodycze. Spacer był super, cieszyłam się na nim z mojego wyzwolonego serca, z przyrody która wreszcie wyzwoliła się z pod ogromnych warstw śniegu, cieszyłam się z wszystkiego, z każdego bloku, z każdego dźbełka trawy, z każdego drzewa... Dosłownie jak małe dziecko zadziwiały mnie wszystkie rzeczy. Poza tym uwielbiam biegać po opuszczonych torach suchając na ful muzyki i krzycząc, to uczucie nie do ocenienia. Wiem, że niektórzy uznają to za dziwne, ale gdybym nie robiła takich dziwnych rzeczy, nie wyładowałabym swoich uczuć, których jak wiecie mam ogromnie dużo... W każdym razie dziś też przechodziłam koło żłobka... Te wszystkie słodkie dzieciaczki przypomijają mi przebiśniegi, są one takie piękne, młode, takie świeże, tętniące  życiem... Aż miło się na nie patrzy... Tak prawdę mówiąc, to im zazdroszczę... Żłobek to były jedyne szczęśliwe lata mojego życia. Wtedy człowiek jest nieświadomy życia, nie wie o śmierci, chorobach, miłości i wszystkich problemach... Też bym tak chciała 0 nauki, zmartwień i zła... Też chciałabym być taka niewinna, dobra i taka jak aniołek... Dobrze im, za jedyne zajęcie mają zabawę... No cóż... Szkoda, tylko, że te kwiatuszki później spotkają się ze złem, trudnościami, śmiercią... Niektóre z tych aniołków staną się przecież kiedyś diabełkami, szkoda mi ich... W każdym razie wiem jedno - wiosna daje radość i życie. Ja najbardziej nie lubię stycznia i lutego, zawsze wtedy mam zimowe depresje, jest smutno i źle. Zaczyna być fajnie dopiero wtedy, gdy zdejmuję kurtkę i latam wolna jak ptak :) Lubię uczucie wolności, daje mi ono radość i sens życia, które w takich chwilach kocham.
















Puste serce - faza wyparcia

Hej! Dziś weszłam w kolejną fazę nieudanej miłości - którą nazywam fazą wyparcia. Jest to faza wyparcia uczuć, chęci zamazania wszystkiego, wtopienia się tłum, zapomnięcia o nim i w tej fazie też klasyką jest chęć zrobienia sobie przerwy w uczuciach, przynajmniej na kilka dni i oczywiście uczucie pustego serca -  nieudaną miłość wyżuciłaś z serca, chcesz o niej zapomnieć, czasmi masz złamane serce. To poprostu uczucie pustego serca, nawet jeśli nie masz złmanego serca, to zawsze gdy nie masz chłopaka twoje serce podświadomie szuka miłości, czyli szczęścia i pocieszenia. Czasami tego nie czujesz i nie chcesz mieć chłopaka, ale uwieżcie mi to uczucie i tak cię dopadnie, nawet jeśli teraz go nie ma. Jedyne, co jest fajne w fazie wyparcia, to uczucie wolności, jeżeli je masz to znaczy, że już na 100% nie jesteś zakochana w tym chłopaku, a jeśli go nie masz, to znaczy, że jeszcze nie wyleczyłaś się z tego chłopaka. W każdym razie ja też jestem w tej fazie. Bardzo potrzebuję miłego chłopaka, który pomoże mi odzyskać pewność siebie i zaspokoi moje biedne serce spragnione udanej miłości...



Moje serce wolne jak ptak

środa, 27 lutego 2013

I' m happy!!!

Hej! Dziś dużo się działo w sprawie tego chłopaka... Ten temat jakoś sam wynikł i musiałam z nim porozmawiać... Ale dziś też stwierdziłam, że tak na prawdę nie jestem w nim zakochana, ja po prostu chcę mieć chłopaka i zakochuję się na siłę i nie jest to zakochanie. A co do tej rozmowy, to on uświadomił mi dziś, że nie chce ze mną być... No cóż... Spoko, jak nie to nie, przecież serce to nie słóga! Nie jest mi teraz w ogóle smutno, nie jestem na niego zła i dalej go lubię, chcę, żeby był moim kolegom!!! Innymi słowy wynik tego dnia nie jest taki zły - nie mam złamanego serca i mam dalej kolegę no i jeszcze pozbyłam się okropnego uczucia niepewność, szkoda tylko, że cierpiałam z nim tak dużo... W każdym razie jest świetnie, wiem, co on o mnie myśli, wiem, że jestem gotowa na chodzenie i wiem, że nie jestem w nim zakochana! A poza tym mamy piękny dzień mam zamiar się dziś z wszystkiego cieszyć i nie przejmować się niczym! Teraz tylko pozostaje poznać jakiegoś innego słodkiego bruneta... Blondyn też się z resztą nada :p Jesty ok.! Idę się cieszyć, bo kto wie kiedy następnym razem będę szczęśliwa...



wtorek, 26 lutego 2013

Jedyna rzecz, która boli bardziej od złamanego serca

Jest tylko jedna rzecz która boli bardziej od złamanego serca... Jest to nipepewność. Boli cię to, że nie wiesz co on o tobie myśli, ale najgorsze jest to, że nie wiesz czy to co do niego czujesz to zakochanie... No bo wiesz on Ci się podoba, jest fajny, bardzo go lubisz, ale czy to od razu zakochanie? Ja nie wiem w ogóle co do niego czuję, ale nie mogę się od tego uwolnić, to jest silniejsze ode mnie. Chciałabym o nim zapomnieć, ale nie dam rady... I co teraz? Powiedzieć... No ale co "nie wiem co do Ciebie czuję"? Chcę z nim chodzić... Ale nie wiem nawet, czy jestem na to gotowa, ostatnio miałam wiele nieudanych miłości i mam złamane serce. Ostatnio chłopak odmówił mi chodzenia... I teraz boję się, co jeżeli on też mi odmówi.  Boję się, że nie wytrzymam i będę mósiała z nim porozmawiać. I boję się jeszcze, że on poprosi mnie o chodzenie... Wiem, że to dziwne... W każdym razie bardzo chcę z nim chodzić, ale tak jak jóż wcześniej napisałam nie wiem, czy jestem gotowa na chodzenie. Chciałabym wreszczcie coś wiedzieć, chciałabym być pewna, że jestem w nim zakochana, lub, że na pewno nie jestem w nim zakochana i jeszcze chciałabym wiedzieć czy jestem gotowa na chodzenie. Ale najbardziej chciałabym wiedzieć, co on o mnie myśli.. A to wszystko przez brak pewności siebie i mnóstwo kompleksów, gdybym ich nie miała nie bałabym się mu tego powiedzieć i wreszcie bym się dowiedziała, co on o mnie myśli i co najwyżej miałabym złamane serce, a tak jest jeszcze gorzej...