poniedziałek, 28 października 2013

Wena


Witajcie! Dzisiaj wykład o wenie. Otóż wszyscy się sprzeczają czy ona jest, czy jej nie ma. Na przykład mój pan od malarstwa twierdzi "nie ma czegoś takiego jak wena, jest tylko ciężka praca"... No cóż ja wenę odbieram jako ochota na robienie czegoś artystycznego, jakieś pomysły, wewnętrzna chęć tworzenia. Czasem po prostu nie mamy humoru, jesteśmy zmęczeni, nie mamy pomysłów, nie mamy na nic ochoty. Ja wtedy mówię, że nie mam weny. Każdy ma takie chwile, gdy ma natchnienie, pomysły, które wręcz się same leją, tylko je łapać... Ja tak miałam dziś na polskim. Imiesłowy umieją porządnie znudzić, a nawet uśpić. Na początku miałam takie natchnienie, ale na drugiej lekcji zamieniło się niestety w spanie na ławce. Zwykle tak jest, że nudna lekcja, jazda pociągiem przez piękne tereny po prostu owocuje natchnieniem. Ja zawsze tak mam, że na lekcji malarstwa, czy rzeźby, wtedy kiedy mam najlepsze warunki do tworzenia totalnie się zacinam. Albo tak samo jak robię zadanie domowe z malarstwa. Ja lubię rysować i dobrze mi to idzie, tylko wtedy kiedy mam na to ochotę i rysuję to co chcę, nie mam żadnych narzuconych zasad... No dobra, ja muszę iść robić zadanie z rzeźby i podstaw projektowania (i nie! nie jest to projektowanie mody, tylko projektowanie OGÓLNIE) no i jeszcze uczyć się historii i historii sztuki...

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz